Suazi, a właściwie „Królestwo Eswatini” znane chyba nielicznym. Suazi, lepiej znane, ale już nieistniejące. W 2018 roku król oficjalnie zmienił nazwę narodu. Eswatini jest jedną z ostatnich pozostałych czystych monarchii na świecie. Kraj jest nieco mniejszy niż połowa wielkości Holandii i liczy około 1.300.000 XNUMX XNUMX mieszkańców.
Relacja z Republika Południowej Afryki jest przyjemne i to dobrze, Eswatini jest w dużej mierze od tego zależne. Choćby ze względu na wykorzystanie portów morskich w kraju wciśniętym między Republikę Południowej Afryki a... Mozambik.
W Eswatini używają własnej waluty, która jest powiązana z randem południowoafrykańskim.
1. Przejście graniczne
Z Republiki Południowej Afryki wybieramy przejście graniczne o pięknej nazwie „Onverwacht”.
Po formalnościach i pieczątkach w paszportach dostajemy od celnika broszurę turystyczną. Dla nas to dowód na to, że turystyka ma znaczenie i my też.
Wjeżdżając do Eswatini, zauważycie ogromne plantacje trzciny cukrowej. Zbiór odbywa się w różnych miejscach, a gdzieniegdzie widzimy wędzarnię, w której powstają produkty końcowe. Pierwszą noc śpimy nad brzegiem sztucznego jeziora, które służy do nawadniania, a także jako bufor wody chłodzącej dla fabryki znajdującej się naprzeciwko nas.
2. Królewski Park Narodowy Hlan
Jedziemy na północny wschód od Eswatini, aby odwiedzić najważniejszy park dzikich zwierząt w kraju.
Jest schludny i dobrze utrzymany. Nocować możemy na kempingu tuż przy wejściu, z grillem, płaskim trawnikiem i doskonałym zapleczem sanitarnym.
Podczas gdy kudu i impale bawią się wokół nas, my radośnie dusimy się.
Po parku można podróżować własnym pojazdem, jednak w części, w której znajdują się lwy, jest on zarezerwowany wyłącznie dla specjalnie zorganizowanych safari. Decydujemy się sami wyjść popołudniu i oprócz wielu impala widzimy także żyrafy i antylopy gnu.
Ponieważ interesują nas lwy, zwłaszcza samce, również decydujemy się na poranne safari. Będziemy szukać pod okiem przewodnika. Nie trwa to długo...dwa piękne lwy odpoczywają tuż przed samochodem, prawdopodobnie po nocnym polowaniu. Choć przewodnik mówi, że polują głównie kobiety.
Po zrobieniu kilku zdjęć idziemy dalej i widzimy nosorożca białego, a także różne żyrafy, impale, kudu i gnu. Rzadkie zwierzę, na które we wcześniejszych latach często polowano ze względu na ten jeden kieł z kości słoniowej. Ale teraz jest starannie chroniony i chroniony przed wyginięciem.
3. Wioska kulturalna Suazi
Eswatini słynie z tradycji i innych zwyczajów kulturowych. Aby to zachować, odtworzyli całą wioskę. Rozglądamy się i jesteśmy bardzo przyjaźni i oprowadzani. Przewodnik opowiada o życiu w typowej wiosce Suazi w XIX wieku. Domy budowano z „twardej” trawy i liny. Taniec i muzyka odgrywają ważną rolę w kulturze Suazi. Zbudowano na przykład prawdziwy teatr, w którym będziemy mieli przedstawienie w wykonaniu miejscowej młodzieży. Piękny!
Obok odtworzonej wsi znajduje się „skała egzekucji”, miejsce, z którego skazańcy musieli skakać w dół i liczyć się z pewną śmiercią.
Dalej odwiedzamy wodospad Mantegna. Nie najwyższy i nie najszerszy, ale w fascynująco pięknym otoczeniu.
4. Sanktuarium gier Mlilwane
W Eswatini zaczyna nam się coraz bardziej podobać. Mniej więcej przez przypadek trafiamy do rezerwatu zwierzyny niewiele dalej. Szukaliśmy miejsca na nocleg i wydawało nam się to czymś. Przyjazne powitanie i lokalizacja w malowniczej dolinie od razu sprawiają, że czujemy się dobrze.
Znów biwakujemy tutaj pośród wielu otaczających nas zwierząt, bez żyraf, lwów i słoni.
Spacerujemy, niemal odurzeni zapachem eukaliptusa, po bujnym, pagórkowatym krajobrazie i szczęśliwie robimy zdjęcia. Obszar ten znany jest z wielu gatunków ptaków.
5. Skała Sibebe (monolit)
Na zachodzie kraju, niedaleko współczesnej stolicy Mbabane, odwiedzamy skałę Sibebe. Jest to trzeci co do wielkości monolit na świecie, po Uluru w Australii i Ben Amera w Mauretanii, miejscach, które odwiedziliśmy już wcześniej. (Monolit to skała składająca się z jednego kamienia, a nie z warstw, jak większość gór.)
Jak zawsze nie wiemy co nas czeka, dajemy się zaskoczyć.
Droga do niego jest piękna z pięknymi widokami. Okazuje się, że Sibebe w rzeczywistości jest wpisane w wielki górski krajobraz i dlatego jest mniej zauważalne jako niezależna góra. To odróżnia go od pozostałych dwóch monolitów.
Prawie na sam szczyt można dojść krętą drogą.
Na miejscu okazuje się, że powstał cały ośrodek z bungalowami, basenami ze zjeżdżalniami i restauracjami. W recepcji pytamy, czy możemy tam również rozbić namiot. I tak, jest to możliwe, chociaż nie ma tam biwaku. Na trawniku obok bungalowu. Za 30,00 euro możemy korzystać z udogodnień bungalowu, a także pływać do woli. Na szczycie monolitu…wyjątkowy!
Pod koniec popołudnia wybieramy się na spacer po okolicy i podziwiamy krajobraz i widoki. Błękitne niebo szybko zmienia się w czarne niebo grzmotów z wieloma pięknymi błyskami. Uważamy, że błyskawice w górach są fantastyczne. Wracamy w samą porę, gdy z nieba lunie deszcz.
Dziś wieczorem nie będzie braai, rozpieszczamy się w restauracji. Jesteśmy jedynymi gośćmi i obsługuje nas bardzo miła kelnerka. Podczas gdy ona obszernie i entuzjastycznie opowiada o swoim kraju, gaśnie światło… burza!
Nie ma świec, więc musimy zadowolić się światłami w naszych telefonach. Pomimo przerwy w dostawie prądu udaje im się przygotować w kuchni pyszny obiad.
Jest dla nas więcej niż jasne, że obsługa tutaj jest doskonała!
6. Tama Maguga, szkło Ngwenya
Ostatniego dnia naszej lądowej wycieczki do Eswatini przemierzamy kręte drogi, przez obszary wiejskie, schodząc i wznosząc się przez górskie krajobrazy. Rozmawiamy z ludźmi na trasie i w pełni się bawimy. Napawamy się widokami wokół tamy Maguga, rozmawiamy z właścicielem tamtejszej restauracji i słuchamy, jak z pasją i przekonująco broni interesów Rosjan przeciwko Amerykanom. Nieco później spotykamy – na odludziu, wysoko nad tamą – starszego mężczyznę o kulach. Właśnie wysiadł z taksówki, która zawiozła go do miasta. Uzbrojony w dwie poziomice…kupiony dla syna, który chce zbudować dom.
W drodze do granicy odwiedzamy fabrykę szkła. Tutaj w tradycyjny sposób „dmucha się” wszelkiego rodzaju szklane przedmioty.
Wykorzystane szkło zostało zebrane gdzie indziej w kraju i dlatego jest ponownie wykorzystywane w ten sposób. Na miejscu znajduje się także restauracja i sklep, w którym można kupić produkty.
7. Eswatini, nasz wniosek
I tak jedziemy do granicy i wspominamy sześć cudownych dni w małym kraju.
Po otrzymaniu pieczątki wyjazdowej podbiega chłopiec z tabletem w dłoni. Uprzejmie pyta, czy chcielibyśmy wziąć udział w krótkiej ankiecie dotyczącej naszego pobytu. Naturalnie!
Kraj ten znajduje się wysoko na liście krajów biednych, choć jeszcze tego tak nie postrzegaliśmy. Bogactwo dostępne jest głównie w większych miastach, gdzie często panuje zachodni klimat. Pozostali biali potomkowie brytyjskich kolonistów również faktycznie mieszkają tylko w stolicy. Na wsi wszystko jest bardziej tradycyjne. Widzisz rolników, którzy nadal ręcznie uprawiają ziemię, i kobiet siedzących na ulicy i sprzedających sezonowe warzywa za grosze.
Uważamy, że to wstyd, że większość turystów nie poświęca wystarczająco dużo czasu na odkrycie tego klejnotu.